[źródło http://owczy.blox.pl]

„Naukowo i mniej…”, to cykl felietonów Pani Ewy Sulskiej – specjalisty psychologii klinicznej i psychoterapeuty, z wieloletnim doświadczeniem w zawodzie. W cyklu swoich felietonów Pani Ewa Sulska porusza tematy genezy chorób psychicznych, roli rodziny oraz podejmuje wiele innych aspektów psychoterapii oraz psychologii stosowanej.


Cykl życia rodziny

CYKL ŻYCIA RODZINY

Rzadko zastanawiamy się nad tym jak to się dzieje, że zmieniają się nasze potrzeby w trakcie życia, że to co do tej pory było dla nas naturalne w którymś momencie staje się przeszkadzające a w najlepszym wypadku niewystarczające. Psychologia rodziny i rozwoju człowieka zajmuje się tym od wielu lat. Proponuję podróż po cyklu życia rodziny. Naszym przewodnikiem będzie Evelyn Duvall terapeuta rodzinny, która w latach 70-tych stworzyła koncepcję funkcjonowania rodziny dzięki której łatwiej jest zrozumieć zmieniające się potrzeby rozwojowe.

Wg niej rozwój rodziny (a więc i rozwój indywidualny) to koło – cykl składający się z 8 faz. Każda z tych faz to specyficzne zadania rozwojowe. Oczywiście jest to schemat a więc być może nie każda rodzina znajdzie w nim idealne odzwierciedlenie swojej sytuacji, ale zachęca do rozważań na jakim etapie sam się znajduję i co przede mną. Dlaczego podróż? Otóż Duvall uważa, że cyklu życia rodziny nie da się powstrzymać. Jest to naturalny proces, który trwa tak jak trwa nasze życie. Oczywiście tak jak w każdej podróży możemy napotkać na przeszkody, które nas spowalniają, zatrzymują na dłuższą lub krótszą chwilę (ale o tym później).

Wspomniane 8 faz to w kolejności:

1 faza Małżeństwo

Początek tworzenia rodziny, który z jednej strony jest fascynujący, pełen nadziei , ale i trudny ponieważ wymaga od dwóch osób wchodzących w związek z indywidualnymi doświadczeniami (często skrajnie różniącymi się), stworzenia nowego układu, nowych zasad. Dwoje kochających się ludzi wybierających wspólną drogę życia spotykają się z bardzo prozaicznymi trudnościami np. słynne spuszczanie deski klozetowej jak i tymi bardziej złożonymi np. dotyczącymi przekonań religijnych czy przekonań dotyczących roli kobiety i mężczyzny. Psychologia rodziny zauważa, że najtrudniej uporać się z dziedzictwem własnych rodziny, które nie jest w pełni uświadomione. Mąż może np. reagować niezrozumiałą dla żony złością w chwilach jej milczenia w reakcji na drobne spory albo sytuację, gdy ona po prostu nie ma ochoty na rozmowę. Partner może nie kojarzyć swojego gniewu z sytuacjami gdy w dzieciństwie matka karała go milczeniem za drobne nawet przewinienia. To co dla jego partnerki jest naturalną reakcją dla jej męża staje się niesprawiedliwą karą.

Ważnym elementem tej fazy życia rodziny jest również ustalenie relacji z rodzinami pochodzenia. Nawet jeśli małżonkowie mają wspólny pogląd na tą sprawę – rodziny pochodzenia nie zawsze akceptują ich decyzje (stąd pewnie słynne kawały o teściowych). Dużo zależy od stopnia separacji małżonków od własnych rodzin (ale to musiało zadziać się znacznie wcześniej w poprzednich fazach rozwojowych, o których poniżej). Zdarza się, że po początkowym tzw miodowym miesiącu następuje silnie konfliktowy czas między dwojgiem ludzi. Psycholodzy zwracają uwagę, że gdyby nie łącząca partnerów miłość i energia ich relacji, sprostanie ogromowi tych zadań byłoby bardzo trudne.

2,3,4 faza Rodzina z dziećmi (do czasu ich dorastania)

Głównym zadaniem rodziny jest tutaj przystosowanie się do przyjęcia nowego członka rodziny – dziecka lub dzieci oraz podział obowiązków związanych z ich wychowaniem. W tej fazie ponownie dochodzi do zmiany w relacjach z rodzinami pochodzenia – tak aby umożliwić podjęcie roli babć i dziadków. Najtrudniejsza wydaje się rezygnacja z bycia „we dwoje” na rzecz „bycia we troje”. Często pojawiają się pierwsze trudności natury seksualnej związane z ciążą, porodem ale również wychowaniem małego dziecka. Nie rozpisując się zbyt mocno zwracam jedynie uwagę, że nie jest korzystne gdy rodzice na dłużej tracą swoją sypialnię (w kontekście intymności i bycia tylko we dwoje) oraz to że koncentracja na potrzebach dziecka nie powinna w 100% zajmować młodych rodziców – warto wykorzystać babcie, dziadków lub przyjaciół czy nianie, żeby pobyć czasem znowu tylko we dwoje.

Terapeuci rodzinni mówią o przełomowych etapach w tych fazach. Są to na pewno: urodzenie się dziecka, pójście dziecka do przedszkola oraz później do szkoły. Są to momenty szczególnie trudne, wymagające nowych umiejętności i reorganizacji ról w rodzinie. Wspomniałam wcześniej o separacji dziecka od rodziców. Tak naprawdę ten proces rozpoczyna się wraz z urodzeniem się, jednak nabiera przyspieszenia w tych fazach, które wiążą się z większą samodzielnością dziecka (przedszkole, szkoła, kontakty z rówieśnikami powoli zastępujące silne relacje z rodzicami itp.). Zadaniem świadomego rodzica jest przedstawienie świata zewnętrznego jako ciekawego, pełnego wyzwań a nie jedynie niebezpiecznego. Stojąc na staży podstawowego bezpieczeństwa małego człowieka rodzic powinien stawiać przed nim kolejne wymagania i zachęcać co wychodzenia poza rodzinny azyl (nawet jeżeli sam jest tym przerażony). Taki stopniowalny proces zdobywania nowych doświadczeń jest najbezpieczniejszy i sprzyja rozwojowi. Straszenie dziecka „złymi ludźmi i światem” nie buduje jego możliwości radzenia sobie (chociaż często rodzice błędnie myślą, że zabezpieczy ich dziecko przed niebezpieczeństwami)

Oprócz opisywanych powyżej trudności i wyzwań jest to na pewno etap życia rodziny przynoszący wiele radości wynikających z możliwości obserwowania rozwoju dziecka ale również z doświadczania stabilizacji najczęściej wyraźnej na tym etapie życia (ustalone role, samodzielność, stabilizacja zawodowa).

5 faza Rodzina z dorastającym dzieckiem (dziećmi)

W tej fazie cyklu życia rodziny najważniejszym zadaniem jest ostateczna separacja dorastającego dziecka. Często podkreśla się, że najzdrowszą separacją jest ta, która przebiega bez poczucia winy. Oznacza to, że dorastający młody człowiek odchodząc od rodziny jest spokojny, że rodzice „poradzą sobie” bez niego. Może to wydawać się dziwne, gdy mówię o radzeniu sobie rodziców, ale badania pokazują, że to najczęściej oni blokują (czy raczej próbują blokować) naturalną i silną tendencję do niezależności, z powodu własnych niepokojów i konfliktów. Można sobie wyobrazić zresztą, że odchodzenie dziecka nie jest łatwe. Rodzic musi zrezygnować ze swojego autorytetu, obserwuje że autorytetem stają się często ideały, ludzie zupełnie różne od tego jak wychowywał swoje dziecko. Rodzic musi również przygotować się na tzw puste gniazdo – czyli znaleźć dla siebie nowe cele i miejsce. Jest to szczególnie trudne, gdy całe swoje życie i energię do tej pory poświęcał dziecku (zaniedbując np. swoje kontakty społeczne, zainteresowania itp.). Psychologia opisuje, że proces separacji jest również trudniejszy, gdy rodzic samotnie wychowuje dziecko, w rodzinie pojawia się choroba (dziecka lub rodzica) lub rodzina jest dysfunkcyjna (np. występuje w niej przemoc, uzależnienia). Wszystko to czyni tą fazę jedną z najtrudniejszych zarówno dla często zagubionego, intensywnie przeżywającego wszystko młodego człowieka jak i jego rodziny. W kontekście badań nad chorobami psychicznymi zwraca się uwagę na szczególne trudności w tej sytuacji. Choroba – najczęściej pojawia się w okresie nastoletnim (z jednej strony może to wynikać z trudności separacyjnych a z drugiej wtórnie utrudnia ten proces) tak czy inaczej choroba zatrzymuje w rodzinie i sprzyja nadmiernej opiekuńczości.

6 faza Rodzina w stadium „pustego gniazda”

Powoli zamyka się cykl życia rodziny i znowu mamy do czynienia z małżeństwem, z dwójką partnerów. Pojawiają się tutaj zarówno szanse na ponowne bycie bliżej, razem ale również trudności – niebezpieczeństwo rozpadu małżeństwa, gdy kończy się wspólny cel – wychowanie dziecka. Dla dojrzałych rodziców jest to czas na rozwój własnych zainteresowań (na które do tej pory mogło nie starczać czasu). Często w tym etapie małżeństwo odkrywa siebie i swoje możliwości na nowo, nie będąc obciążonym finansowo i społecznie odpowiedzialnością za dziecko. Ciekawe jest również to, że jest to najdłuższa faza w życiu rodziny – trwa przeciętnie około 15 lat. Warto więc dobrze się na nią przygotować.

8 faza Stadium starzejących się rodziców

Głównym zadaniem jest w tej fazie przygotowanie się do końca kariery zawodowej, starzenia się a w końcu śmierci. Najtrudniejsze jest to dla kobiet, bo statystycznie to one częściej zostają same. Jest to też faza pogorszenia zdrowia fizycznego, pojawiających się trudności poznawczych itp. Ale również jest to faza bycia dziadkiem i babcią i czerpania satysfakcji z bycia mentorem dla młodego pokolenia. Oczywiście nie należy zapominać, że w naszym społeczeństwie często problemem jest brak szacunku dla starszych i słabo zorganizowana pomoc społeczeństwa dla starzejących się osób. W kontekście młodszego pokolenia – często jest to czas, kiedy to oni muszą przejąć opiekę nad rodzicami, co może być trudne nie tylko z powodów socjalnych ale również psychologicznych (np. kiedy wcześniejsze fazy rozwojowe nie przebiegały pomyślnie).

Wracając do rozważań ogólnych – wspominałam o przeszkodach spowalniających proces rodzinnej „podróży”. Duvall mówi o stresorach i dzieli je na te wynikające z samego przechodzenia z jednej fazy cyklu do drugiej (np. nieoczekiwane wydarzenia życiowe, choroba, śmierć czy wojna) oraz na te przekazywane z pokolenia na pokolenie (głównie mówi się tutaj o wzorcach rodzinnych dotyczących ról rodzinnych i wzajemnych oczekiwań członków rodziny). Przykładem mogą być przekazy rodzinne dotyczące tego kto powinien opiekować się rodzicem na starość.

Przeszkody spowalniają, utrudniają przejścia do kolejnych faz ale nie zatrzymają rozwoju bo nie mamy wpływu na upływ czasu i tak np. nawet jeśli z powodu trudności separacyjnych młody człowiek nie odejdzie w pełni od rodziców i tak będzie zmuszony stawić czoła samodzielności po ich śmierci. Czy można się przygotować na trudności – pewnie nie do końca, ale świadomość pełnego cyklu życia rodziny, świadomość naturalnego stresu przy przejściach do kolejnych faz, umożliwia akceptację tego procesu i możliwość korzystania z pomocy w razie poważniejszych konfliktów. Wtedy z większych spokojem możemy oczekiwać na to co naturalne i cieszyć się z kolejnych możliwości rozwojowych, tak jak możemy cieszyć się ze zmieniających się krajobrazów i nowych wyzwań podczas podróży.

A więc życzę szczęśliwej podróży ! Ale dbajcie o siebie w jej czasie !

Ewa Sulska

specjalista psychologii klinicznej

psychoterapeuta

wersja pdf

Otwórzmy się na OTWARTY DIALOG

Kiedy na początku mojej  pracy z osobami z rozpoznaniem psychozy przeczytałam książkę prof. Yjrö Alanena „Schizofrenia. Jej przyczyny i leczenie dostosowane do potrzeb”  czułam jakbym znalazła się w innym świecie terapeutycznym. Schizofrenia, która leczy się psychoterapią ?, indywidualne podejście do osoby chorującej?, wsparcie i terapia dla rodzin? WOW ! W jakimś sensie ta książka stała się dla mnie biblią, którą starałam kierować się w moim myśleniu nt psychoz. Z uporem podkreślałam moim studentom – jest możliwe wyleczenie ze schizofrenii – mimo tego, że autorytety psychiatrii  mówiły im  „to niemożliwe”.  Potem dzięki doświadczeniu pracy z osobami chorującymi oraz ich rodzinami coraz częściej rozumiałam psychozę jako odpowiedź na kryzys, traumę, jako sposób radzenia sobie z niemożliwymi do przyjęcia w tzw. realności doświadczeniami życiowymi (nawet jeśli nadal przynosił on cierpienie, to często prowokował również zmiany lub chronił przed czymś jeszcze trudniejszym czy umożliwiał wyrażenie tego co   było niemożliwe  do wyrażenia w formie bezpośredniej – np. w słowach). Rozumiałam, że wspierając chorującego w kontynuowaniu leczenia psychiatrycznego mogę jednocześnie zajmować się czynnikami psychologicznymi, które czasem wręcz  wypływały na plan pierwszy.

Miałam szczęście spotkać wielu specjalistów podzielających to myślenia, za co jestem bardzo wdzięczna, ale dopiero poznanie PODEJŚCIA DO LECZENIA CHORÓB PSYCHICZNYCH OPARTEGO NA OTWARTYM DIALOGU pozwoliło mi poczuć w pełni, że to co robię, myślę ma sens i jest jakoś umocowane w realności terapii a właściwie powinnam powiedzieć w KONTAKCIE (bo to słowo jakoś bardziej pasuje do filozofii otwartego dialogu).

Podejście oparte na Otwartym Dialogu (ODA) zostało stworzone w latach osiemdziesiątych XX wieku przez psychoterapeutę Jaakko Seikkulę  i Brigittę Alakare (psychiatrę) oraz ich zespół w szpitalu Keropudas w Zachodniej Laponii (Finlandia). Będąc odpowiedzialnymi za planowanie terapii pacjentów przyjmowanych do szpitala  wypracowali  system leczenia skoncentrowany na sieci wsparcia społecznego korzystając z doświadczeń prof. Yjrö Alanena i jego współpracowników (również w Finlandii).

Otwarty Dialog jako podejście wskazuje na konieczność  natychmiastowej interwencji, co często skutecznie ogranicza konieczność hospitalizacji i pomaga powstrzymać rozwój choroby. Drugą zasadą jest  elastyczność i mobilność zespołu  terapeutycznego co również   gwarantuje  podtrzymywanie kontaktu tak długo jak jest to potrzebne (gwarancja ciągłości pomocy). Każdy kto kiedykolwiek znajdował się w kryzysie wie jak ważne jest poczucie bezpieczeństwa – to kolejna ważna wskazówka Otwartego Dialogu – zaufanie i bezpieczeństwo każdego członka sieci społecznej. To zaufanie, bezpieczeństwo i ciągłość pomocy powoduje, że często możliwe jest ograniczanie farmakoterapii, a nawet rezygnacja z niej (jeśli taka jest potrzeba osoby chorującej). Oczywiście można „zarzucić” tej metodzie  wysokie koszty, ale  badania pokazują, że  patrząc długofalowo koszty finansowe, ale przede wszystkim społeczne maleją – np. w badania pokazują , że około 86% pacjentów korzystających z leczenia w ramach Otwartego Dialogu  wróciło na studia lub do pracy a 82 %$ po 5 latach nie miało objawów psychotycznych. To bardzo wymierne korzyści.

Jeśli chodzi o  sam sposób prowadzenia  terapii to są to spotkania sieci społecznej (czyli osób zaangażowanych w pomoc  osobie doświadczającej kryzysu). Co ciekawe  ilość osób nie jest z góry określona. Najczęściej są to bliscy (rodzina, przyjaciele) , ale często również na spotkanie jest zapraszany lekarz, terapeuta, nauczyciel  czy ksiądz. Sesję prowadzą tzw moderatorzy (świadomie nie używa się określenia terapeuci), którzy pomagają w dialogu i dbają, aby każdy mógł być usłyszany. Moderatorzy również świadomie rezygnują z pozycji eksperta i podążają za tematami (potrzebami) uczestników spotkania. W czasie sesji prowadzący kilkukrotnie przerywają rozmowę, aby podzielić się myślami, odczuciami, spostrzeżeniami. Taką rolę może pełnić tzw zespół reflektujący (przysłuchujący się spotkaniu). Te refleksje w założeniu prowokują do dalszego dialogu. I znowu zespół reflektujący nie jest gronem eksperckim , nie ma monopolu naprawdę, nie ocenia i nie udziela porad – po prostu dzieli się swoimi odczuciami, swoim dialogiem.  Być może opis ten wydaje się nieco „dziwny” osobom przyzwyczajonym do klasycznego widzenia pomagania – jako udzielania porad, kierowania. Zapewniam jednak, że doświadczenie bycia  w tej sytuacji pozwala poczuć siłę wsparcia, zrozumienia i otworzyć na potrzeby nie tylko osoby cierpiącej na schizofrenię, ale też cierpiącej z nim rodziny,  bliskich.  Bycie zrozumianym, wspólne szukanie rozwiązań , przetrwania kryzysu jest  czymś niezmiernie otwierającym. Przychodzi mi na myśl scena z bardzo mądrego filmu „Miłość Larsa”,  kiedy jedna z osób wspierających mówi do głównego bohatera w kryzysie „przyszłyśmy tu posiedzieć… tak się robi w obliczu tragedii, ludzie zbierają się by razem posiedzieć…”. To „posiedzieć” jest metaforą  poczucia wspólnoty,  bycia razem w trudności i nie bycia ekspertem , który wie lepiej jako powinniśmy się zachować, co robić i co powiedzieć.  „Miłość Larsa” mogłaby być metaforą Otwartego Dialogu, ale  zachęcam też do obejrzenia filmu pełnometrażowego „Otwarty Dialog – alternatywne, fińskie podejście do leczenia psychoz”. Tam możemy poznać  świetnie działający system w  Finlandii i chociaż film budzić pewną frustrację, że w Polsce nadal jest  raczkujący i pewnie jeszcze długo niemożliwy do pełnego wprowadzenia, to jednocześnie budzący nadzieję, na wybór dla osób chorujących i ich rodzin. Rozwój wsparcia środowiskowego a także w kilku miastach w Polsce  spotkania  Otwartego Dialogu stają się rzeczywistością i  drogą, z którą współczesna psychiatria nie może dłużej dyskutować.

wersja .pdf

Ewa Sulska

psycholog kliniczny, psychoterapeuta

Czemu nie należy się bać oddziałów dziennych

Czemu nie należy się bać oddziałów dziennych? 
Samo pytanie chętnie połączyłabym z pytaniem czy należy się bać psychoterapii w zaburzeniach psychicznych.  W większości znanych mi oddziałów dziennych prowadzona jest psychoterapia (najczęściej grupowa, ale również indywidualna).
Być może na początku warto podać garść informacji dotyczące oddziałów dziennych:
    • na oddział dzienny konieczne jest skierowanie (najlepiej od lekarza psychiatry, ale w razie trudności z dotarciem do  specjalisty skierowanie może wystawić każdy lekarz np. lekarz rodzinny)
    • przyjęcie na oddział odbywa się po konsultacji (w zależności od  zasad konkretnego ośrodka leczącego konsultuje lekarz i/lub psycholog/psychoterapeuta)
    • czas pobytu to zazwyczaj 2-3 mc (w zależności od rozpoznania – tutaj obowiązują przepisy NFZ)
    • przyjęcie na oddział dzienny odbywa się jedynie za zgodą pacjenta  i jego przynajmniej wstępnej motywacji (to znacząca różnica  w porównaniu z oddziałami całodobowymi)
    • wyrażając zgodę przyszły Pacjent poznaje również  zasady panujące na oddziale, plan zajęć, program terapeutyczny, więc jak lubię mówić, nie kupuje „kota w worku”
    • wstępna konsultacja  ma na celu nie tylko zapoznanie z planem leczenia, sprawdzenie motywacji do leczenia ale również  najczęściej zakwalifikowanie do konkretnej grupy terapeutycznej (i tutaj uwaga – zdecydowanie lepiej wybierać te oddziały, które proponują bardziej jednorodne grupy np. grupa dla osób po kryzysach psychicznych czy grupa osób z rozpoznaniem zaburzeń osobowości czy też grupy wiekowe np. dla seniorów czy młodzieży). Wtedy mamy większą pewność, że w grupie spotkamy osoby z podobnymi problemami a zajęcia będą bardziej celowane na problem, z którym się zgłaszamy. (zdecydowanie potwierdzają to moi Pacjenci)
    • grupy są grupami otwartymi (Pacjenci dochodzą do grupy i kończą terapię w tracie trwania grupy) lub zamkniętymi (wszyscy zaczynają i kończą w tym samym terminie)
Dlaczego warto  rozważyć leczenie na oddziale dziennym? Przede wszystkim jest to dość intensywne leczenie (zajęcia odbywają się codziennie oprócz weekendów) a jednocześnie pozostawiona jest przestrzeń na życie osobiste. Często oddział dzienny może zastąpić  pobyt na oddziale całodobowym, który zawsze wiąże się z  wyrwaniem z codziennego życia . Oddział dzienny gwarantuje dostęp do różnorodnych form terapii w jednym miejscu i w jednym czasie – np. warsztaty terapeutyczne, aktywizacja, psychoterapia, leczenia psychiatryczne, terapia zajęciowa, opieka pielęgniarska. W trakcie pobytu  jesteśmy „po opieką” kilku specjalistów a więc nasze problemy mogą być oglądane  z różnych stron, co bywa przydatne również w razie wątpliwości/niejasności diagnostycznych .
Chociaż programy terapeutyczne proponowane w różnych ośrodkach różnią się od siebie, to i tak mam wrażenie, że w większość oferta zajęć jest bardzo urozmaicona.
Na oddziale, na którym ja pracuję oprócz terapii grupowej proponuję również psychoedukację, relaksację, muzykoterapię, psychorysunek, filmoterapię, warsztaty terapeutyczne np. radzenia sobie z emocjami, stresem warsztaty asertywności itp. Terapeutka zajęciowa proponuje treningi funkcji poznawczych, elementy arterapii  (terapia sztuką), zajęcia integracyjne oraz ruchowe. Jeden dzień w tygodniu przeznaczamy na wspólne aktywności -wyjścia do kina, na kręgle, zwiedzanie muzeów czy spacery. Każdy znajdzie  przestrzeń do przyglądania się sobie i swoim emocjom. Czasem wspólnie wypita w kawiarni kawa jest równie ważna jak praca psychoterapeutyczna, a już na pewno ją wspomaga.
Warto wspomnieć o roli oddziału dziennego po pobycie  na oddziałach całodobowych – wydaje się, że często wartością staje się  wolniejszy/ spokojniejszy powrót do pełni życiowych ról po poważnym kryzysie. Codzienna aktywność pomaga również  przy wychodzeniu z izolacji czy braku aktywności, które często wiąże się z doświadczaniem kryzysu. Rytm zajęć, ale też codzienne bycie z ludźmi przygotowuje (lub pomaga wrócić do rytmu pracy i codzienności) . Zdarza się również, że jednym z głównych celów staje się  ustawienie leków – w wielu ośrodkach lekarz psychiatra jest dostępny codziennie, co gwarantuje bezpieczniejsze modyfikowanie farmakoterapii. I z drugiej strony, jeśli z jakiś powodów nie  jest wskazane branie leków  codzienna terapia może dawać poczucie bezpieczeństwa mimo braku zabezpieczającego działania leków – np. przyszłe mamy, które  nie brały leków ze względu na ciążę a obawiały się nawrotów czy powikłań psychicznych ciąży i porodu.
Role oddziału dziennego podzieliłabym , w uproszczeniu, na funkcję interwencyjną i  głębszą pracę  nad zmianą i zrozumieniem mechanizmów zaburzeń (oczywiście te dwie funkcje często się łączą). W pierwszej mamy do czynienia z  „gaszeniem pożaru” np.  rozpoczynający się proces chorobowy lub pierwsze symptomy nawrotu, czasem również niechęć do  szukania pomocy na oddziałach całodobowych. Objawy  bywają w takich sytuacjach już tak nasilone, że nie pozwalają pracować i funkcjonować sprawnie w rolach życiowych, ale nie są jeszcze tak nasilone, że hospitalizacja jest konieczna. Wtedy codzienna wizyta u lekarza, psychologa ale również wsparcie grupy pozwala ustabilizować stan psychiczny. Pomoc uzyskuje również rodzina – poprzez edukację, wsparcie, konsultacje rodzinne, ale też odbarczenie z lęku o chorego.  Kiedy pożar jest ugaszony może pojawić się  potrzeba i gotowość  dalszej pracy nad tym, co w psychologii nazywa się wglądem (czyli głębszym zrozumieniem istoty problemu). Wgląd bywa początkiem zmiany. Kiedy zrozumiemy mechanizmy sterujące naszym funkcjonowaniem, przyczyny naszych problemów (często tkwiące głęboko w naszej podświadomości ale  też przeszłości), proces zmiany może utorować sobie całkiem konkretną drogę. W pracy terapeutycznej na oddziale dziennym nie zawsze jednak  chodzi o wgląd, czasem celem jest wyjście z izolacji, spotkanie z ludźmi, aktywizacja (dlatego różne ośrodki, ale tez różne grupy proponują różne cele). Wsparcie psychospołeczne jest jednym  z nich.
Pracuję na oddziale dziennym  od wielu lat i przypominając sobie najczęstsze dylematy przyszłych Pacjentów oddziału dziennego, które wnoszą podczas konsultacji to trudności z zaufaniem do grupy  -„nie lubię się otwierać”, „trudno mówić o sobie obcym ludziom” lub czas np. „nie mogę tyle czasu nie pracować”, „to dla mnie za długo”. Co do pierwszego dylematu – zaufanie trzeba wypracować, do tego również potrzebny jest czas (drugi dylemat). Każdy decyduje co, ile i i kiedy mówi o sobie, jakie tematy wnosi na zajęciach a jakich nie  jest gotowy wnieść. Z mojego doświadczenia pracy z wieloma grupami mam wrażenie, że wspólnota problemów i przeżyć wyzwala  tolerancję, szacunek i akceptację – warto z tego korzystać. Drugi dylemat, taki bardziej życiowy  bywa dla wielu osób nie do przyjścia ze względu np. na problemy finansowe – na szczęście są inne formy pomocy np. psychoterapia indywidualna (z jej dostępnością jest jednak różnie, czasem okres oczekiwania jest długi). Warto również pomyśleć czy nie potrzeba czasu i pracy nad sobą aby wrócić do aktywności zawodowej w sposób pełny i zdrowy. To pytanie, które warto postawić sobie przy tych wątpliwościach. Często pracodawca lepiej znosi jedną dłuższą, ale zaplanowaną w czasie (warto o tym czasie poinformować pracodawcę) nieobecność pracownika , niż niestabilność  bycia w pracy wynikająca z nawracającej choroby i konieczności kolejnych zwolnień lekarskich.
Dodam, że małym plusem finansowym jest fakt, że zarówno konieczne badania laboratoryjne jak i farmakoterapia jest zapewniona i w pełni bezpłatna w czasie leczenia na oddziale.
Jestem świadoma, że podjęcie leczenia zawsze jest trudną decyzją i czasem nie ma idealnego wyjścia aby pogodzić  potrzeby Pacjenta i nieidealny system ochrony zdrowia, ale warto pamiętać, że  to właśnie osobisty wybór i wpływ na to co dzieje się z nami podczas leczenia zwiększa jego skuteczność. Na początek warto wpisać w wyszukiwarkę internetową „oddział dzienny psychiatryczny” wejść na stronę najbliższego oddziału i przeczytać ofertę – być może będzie ona spójna z Państwa potrzebami.
Ewa Sulska
specjalista psychologii klinicznej
psychoterapeuta