Wojewódzki Szpital Psychiatryczny w Gdańsku, potocznie nazywany „Sreberkiem” lub „Srebrzyskiem” to dosyć duży kompleks leczniczy. Jeszcze kilka lat temu był jeszcze większy, jednak władze postanowiły starą część, złożona z pięknych zabudowań secesyjnych, postanowiły oddzielić od Szpitala i sprzedać prywatnym inwestorom pod nowe zabudowania deweloperskie. I tak dzisiaj można zamieszkać tuż przy gdańskim psychiatryku w „Pomarańczowym osiedlu”….

Wczoraj na wykop.pl przeczytałem relację dziewczyny, która pisała w stylu „hej jestem w psychiatryku i będę opowiadać wszystko co tutaj jest”. O dziwo wywołało to poruszenie i ciekawość czytelników. I stwierdziłem, faktycznie 95% społeczeństwa nie wie jak jest na prawdę w psychiatrykach i może dobrze byłoby im to wytłumaczyć. Niestety dziewczyna od kilku dni się nie odzywa….. My, którzy wrócili „z drugiej strony lustra” z uśmiechem na twarzy wiemy czemu…

Zatem przejmuje chwilowo pałeczkę od owej dziewczyny, zanim przemówi ponownie…..
Zaczynamy.

Do szpitala trafia się przez izbę przyjęć. Można bez skierowania samemu tam trafić, Możemy być przywiezieni za darmo przez karetkę lub policję. Można również po prostu się już obudzić w łóżku na oddziale.

Przy przyjęciu rekwirują nam wszystkie przedmioty, które są niebezpieczne, a szczególnie, które mogą być użyte do samobójstwa. Rekwirowane są nawet kable do ładowarek, nie mówiąc już o przyrządach do golenia, choć ciężko się zabić krótkim kablem lub nowoczesną golarką Gillette. Wszystkie przedmioty są również podpisywane po naklejeniu na nie starodawnego szarego plastra. Zabierają nam również buty, kurtkę – bo po co. Na najbliższy spacer możemy wyjść nawet za kilka miesięcy, a znam przypadki, że za kilka lat….

W każdym szpitalu stosuje się troszkę inne zasady opieki nad pacjentami. Są rytuały, zasady pisane i te nie pisane. Jedną z powszechnych w całej Polsce zasad, jest to, że na samym początku trafiamy do sali lub z łóżkiem na korytarz tuż przy pokoju pielęgniarek. Czasem oficjalnie te pokoje maja etykietę „Sala obserwacyjna”. Czasem te sale są przeszklone i pielęgniarki mają Cie na oku cały czas. W miarę leczenia awansuje się i co rusz zostajemy przesuwani z pokoju na pokój. W miarę tygodni, pokoje są coraz mniej liczne, mniejsze i bardziej oddalone od dyżurki pielęgniarek.

Czasem w szpitalach można pić kawę całą dobę przy pomocy czajnika elektrycznego na oddziale, na który zawsze składają się pacjenci – tak też jest na Sreberku. Ale są też szpitale, w których kawę można pić tylko w określonych godzinach – i to jest moim zdaniem lepsze – tak jest np. w Świeciu. Tam można wypić kawę po śniadaniu i po obiedzie. Nie ma czajnika na oddziale, a wrzątek wydawany jest w kuchni.

Tuż po pobudce, która przeważnie jest około 6, 6:30, należy się umyć. Na Sreberku łaźnie są cały czas otwarte i można to robić nawet w nocy, po tym jak strzeliliśmy 10 kaw w dzień. Ale np. W Świeciu łaźnie dla zmotywowania pacjentów, są otwarte tylko od 6:00 do 7:00, i odpowiednio przez 1 h wieczorem. I to też jest dobre moim zdaniem.

Tuż przed śniadaniem na niektórych oddziałach jest mała gimnastyka zbiorowa, nazywana psychogimnastyką. Na Sreberku na oddziałach dla dorosłych z tego co pamiętam nie było jej, ale już w Świeciu była co dziennie i była prowadzona przez terapeutkę. Gimnastyka, głównie polegała na przebudzeniu się, rozciąganiu stawów i mięśni, które są bardziej sztywne po zażywaniu leków w szpitalach.

Około 7, 7:30 są śniadania na wspólnej stołówce. Przeważnie zimne i niewielkie. Generalnie posiłki w szpitalach psychiatrycznych, gdzie przebywa się kilka miesięcy bez ruchu są niewielkie, aby nie tyć. A nadmierne tycie po większości leków to standard. Zatem można przewidzieć, że pacjenci szpitali psychiatrycznych są wiecznie trzymani na granicy głodu. Często pacjenci wymieniają się jedzeniem. Albo oddają innym swoje porcje. Szczególnie Ci oddają, którzy mają częste odwiedziny rodziny i znajomych, którzy donoszą kilogramami podarki spożywcze.

Po śniadaniu we wszystkich szpitalach rozlega się okrzyk „LEKI” po czym ustawia się długa kolejka do wózka pielęgniarki, która rozdaje tabletki w jednym naparstku i wodę do popicia w drugim plastikowym naparstku. Potem ta sama pielęgniarka jeździ tym wózkiem po oddziale i szuka tych co nie przyszli po leki. Te osoby albo śpią jeszcze, albo unikają leków, lub zapomnieli o nich. Na końcu leki dostają Ci co przez bunt i nie przyjmowanie leków dostają je w zastrzyku przymusem. Zastrzyki są do mięśniowe. Im bardziej się pacjent buntuje, tym bardziej pielęgniarka dba aby zastrzyk był bolesny. Jak ktoś bardzo się buntuje w braniu przepisanych leków, wzywani są pielęgniarze w czerwonych wdziankach. W ruch leci przymus i pasy. Generalnie brania leków nie da się uniknąć. Jak ktoś oszukuje i chowa leki w jamie ustnej i pielęgniarki nie zauważa. I tak personel i lekarze się domyślą. I przepisane zostaną iniekcje.

Po lekach jest czas wolny. Generalnie szpital to wieczny czas wolny, na łażenie bez celu po korytarzu. Spanie, słuchanie muzyki czytanie książek. Bóle istnienia patrząc w sufit. Lub bezmyślnie na TV w świetlicy. Tylko na niektórych oddziałach stosuje się zajęcia terapeutyczne jakiekolwiek. Na niektórych oddziałach stosuje się „Społeczności” Czasem codziennie, jak to miało miejsce na oddziale młodzieżowym Sreberka. Albo raz w tygodniu jak to jest na niektórych oddziałach na Sreberku. W Świeciu na oddziale, w którym byłem nie było „Społeczności”.

Co to jest owa Społeczność. Jest to spotkanie wszystkich pacjentów, personelu, w tym lekarzy, pielęgniarek, terapeutów w jednej sali – przeważnie świetlicy. Omawiane są sprawy bieżące, jak wybór wśród pacjentów odpowiedzialnych za sprzątanie po posiłkach, czy za sprzątanie w palarni. Ale też – tak było na młodzieżówce – zarabiało się plusiki, które można było wykorzystać za dodatkowy spacer, czy przepustkę. Plusiki zarabiało się za przygotowanie prognozy pogody, czy bycie przewodniczącym społeczności w danym tygodniu. Przewodniczący miał zadania, jak zbiórka na nowy czajnik i tym podobne.

Palarnie w psychiatrykach. Od kilku lat ich oficjalnie nie ma, po wejściu ustawy any tytoniowej. A w rzeczywistości jest w każdym szpitalu w Polsce i na każdym oddziale. To dzięki dyrekcji szpitali, którzy jak widać cierpią na schizofrenie prawną w tym aspekcie.

Palarnie to miejsce zadymione, szczególnie po posiłkach, gdy wszyscy uzależnieni po jedzeniu myślą o paleniu. Często małe pomieszczenia kilkunasto metrowe. Często są w nich popielniczki najróżniejsze, od puszek po konserwach poprzez słoiki a skończywszy na super śmietnikach rodem z poczekalni urzędu miasta z PRL. Nie rzadko na ścianach palarni są piękne malowidła, wierszyki, wyznania miłości. Można spotkać na ścianie olbrzymie diabły i anioły. Przebite serca, lub piękne samochody i  kobiety. W formie plakatów czy murali. Palarnie to świat pacjentów, do którego lekarze nie zaglądają, pielęgniarki czasem jak szukają jakiegoś delikwenta z lekami. Palarnie to miejsce spotkań, często jest jakieś radyjko. Ale też miejsce nieustającej żebraniny o papierosy, kipy czy sztachy.

Szpital i cisze nocne… Trzeba spać, na niektórych oddziałach nie można opuszczać swoich pokoi, na niektórych jest zgoła odmiennie. Życie nocne tętni. Kawosze wędrują do palarni i z powrotem do pokoju często nie swojego. Często w nocy dochodzi do kradzieży mienia lub innych ekscesów. Niestety noc to też czas, często odpoczynku czy snu pielęgniarek na oddziale, które odsypiają trudy pracy w dzień i napiętego grafiku. Też dochodzi do bijatyk, np w palarniach między agresywnymi pacjentami. Szczególnie na oddziałach młodzieżowych noc to nieustające pasmo zabawy i kawałów. Pamiętam np, powódź na oddziale młodzieżowym jak fantazyjny młody pacjent zatkawszy wszystkie zlewy włączył kran na całą noc. Dopiero rano personel zauważył wodę na oddziale.

Czasem na oddziałach, szczególnie młodzieżowych jest pokój twórczy, tak jest na Sreberku. Cały pokój farb, starych skarbów jak zepsuty gramofon czy radio lampowe, z którego można posłuchać szumu i odnaleźć np. relację z innej galaktyki. Są obrazy, masę książek czy naczynia szklane jedne piękniejsze od drugich. Ten pokój był przeważnie otwarty i to było piękne pamiętam. Na oddziałach dla dorosłych takie pokoje to rzadkość. Lub są otwierane tylko na chwilę w tygodniu na zajęcia.

Nie wszyscy wiedzą, że w szpitalach psychiatrycznych jest całkowity zakaz fotografowania. Jeszcze kilka lat temu nie było z tym problemu dzisiaj w dobie nawet 20 MP smartfonów i Instamów, to może być trudniejsze. Zawsze znajdzie się głupek, który złamie ta zasadę, która świadomi pacjenci nie łamią i piętnują u innych pacjentów. Czemu tak jest? Pamiętam jak dzisiaj, że przebywałem na jednym oddziale z synem komendanta policji, czy synem znanego adwokata. Potem z światowej sławy DJ, czy biznesmanem. Synem generała WLu, czy cynglem mafii Pruszkowskiej.  W szpitalu są tylko imiona między pacjentami czy ksywy. Choć fajnie uchwycić częste na oddziałach artystyczne smaczki. Jak malowidła w palarni, obrazy na ścianach, czy udekorowane świetlice.

Często pacjenci obok spania, a to narasta z dozą i nasyceniem lekami. Mają stół do ping-ponga, piłkarzyki, czy rowerek. Często to jest z darów lub jakiś były pacjent sprawił, po tym jak się wynudził 3 miechy. Te sprzęty są często zdezelowane, ale też są jedynymi akcentami zabicia czasu. Choć sam byłem świadkiem, jak pacjenci mieli nawet na Sreberku swoje telewizory i PlayStation. Ale oni byli tam latami i lekarze się zgadzali na to, często cofając zgodę.

Higiena…. Wszystkie szpitale maja niezamykane łazienki w tym prysznice, czy kible. Są sprzątane codziennie przez sprzątaczki, które przeważnie w szpitalach pracują całe dnie bez wytchnienia a i tak jest często brudno. Często można załapać grzybicę czy inna chorobę, szczególnie jest jakaś epidemia. Np ospy, anginy, grypy żołądkowej. Na oddziałach są ludzie od młodych narkomanów po niedołężnych starców. Często ktoś tygodniami nie wstaje z łózka, nie mówiąc już o kąpieli 2 razy dziennie i pryskaniu Hugo Bossem.

Lekarze robią obchód codziennie oprócz weekendów. Chwile popatrzą na pacjenta, który albo stoi albo leży. Śpi lub nie. Gada coś lub nie. Ale nie tylko lekarze wiedzą o chorych z wizji u chorego co się dzieje. Tajemnica jest to, że pielęgniarki i terapeutki piszą notatki służbowe o każdym pacjencie, które lekarze czytają i też są one wkładane do akt danego pacjenta. Pamiętam jak po latach widziałem swoje grube akta, które trzymane są w podziemiu Sreberka. Tam nawet odjechany bardziej niż obraz Salvadora Dali kleks wędruje i po latach może być wykorzystany przeciwko nam.

Nielegały. Pomimo, że na wstępie nam wszystko odebrano. Z czasem rodzina donosi nam oprócz jedzenia różne rzeczy. Sam na Sreberku miałem laptop z internetem czy inne muzyczne coś. Nie mówiąc już, że między czasie rodzina lub znajomi mogli przynieść grupy sznur na stryczek, kilka desek i kilogram gwoździ. Nie rzadko rodzina okazuję się kumplem dilerem, co zaopatruje cały oddział w amfetaminę czy doniesie ze spożywczaka pół litra dla tych pijących też. Pamiętam jak znajomy utrzymywał się i dorabiał do renty, gdyż kilogramami sprowadzał tytoń, a potem już nabite papierosy za 8 zł paczka.

No i jedzenie na telefon. Na Sreberku polecam Tornado – pizzerie w pobliżu szpitala z nawet dobrą pizzą.

Każdy oddział to inny ordynator, ale szkoła Sreberka, to statystycznie, gnębienie pacjentów, szczególnie tych co „fikają”. Np. piszą i pomagają innym pisać czy dzwonić do Rzecznika Praw Pacjenta, szczególnie na numer ogólnopolski. Źle odnoszą się do autorytetu lekarskiego, czy po prostu dyskutują z lekarze, czy aby na pewno dobry pomysłem jest zmiana leków po 5 latach ich zażywania w domu. Zgnoić lekarz może prosto. Wysyła pismo do sadu o przymusowe leczenie, gdyż zachodzi podejrzenie niebezpieczeństwa dla otoczenia lub samego pacjenta i już, po zaocznej rozprawie, możemy wiele miesięcy a nawet lat spędzić na tej kolonii, aż jakiś lekarz stwierdzi, że jesteśmy gotowi iść do swojego domu, jeśli jeszcze takowy posiadamy.

Jednak często leczenie w szpitalu opisanym wyżej jest konieczne. I nie bójmy się zgłosić samemu lub zadzwonić po karetkę z sprawie leczenia najbliższej osoby. Można bez skierowania zawieźć syna, ojca, męża do jakiegokolwiek szpitala w Polsce. Ale z rad psychiatrów i samego doświadczenia wiem, że lepszy publiczny szpital, niż prywatna klinika, która będzi wyciągać z nas kasę i przedłużać leczenie. Lepszy szpital w dużym mieście i lepszy jak jest jakąś Akadamią Medyczną.

A nasze Sreberko kochamy jakie jest – my pomorscy pacjenci, którzy pomimo wszystko, dzięki tej jednosce leczniczej – wrócili do normalności.

Z kolejnym odcinku pod tytułem „Terapia, leczenie i inne śmiechy – na oddziale dziennym”, opowiem o Oddziale Dziennym Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku.


Autor: JaPa
Data:  2019-01-21