Kurczenie Egzystencji

Moja egzystencja z każdym dniem staje się krótsza. Dni kurczą się w sobie. Czasami coś słyszę i widzę, ale tego nie ma. Już umiem ignorować takie zjawiska. Tylko przez ułamki sekund niepokoją one moją świadomość. Coraz bardziej wrastam w otoczenie. Ona jest kotwicą i przytwierdza mnie do lądu. Nie mogę wypłynąć, już nie dowiem się coś się kryje za horyzontem. W każdym przedmiocie, w pojedynczym drobnym elemencie, widzę odbicie świata.

Jest niedziela rano i świat wstaje. Gęsta mgła i szczekanie wiejskich psów przywiązanych do zmarniałych bud i chłodne powietrze jesienne zmieszane z dymem. Jesienna melancholia jest matką wynalazków. Panowie spod blaszanego sklepu, odkryli, że alkohol w stosownych ilościach rozcieńcza smutki. Do chóru wiejskich psów dołączają wszystkożerne świnie sąsiada. Gospodarz, który napełnił swe serce otuchą, będąc na porannej mszy świętej, właśnie skończył spożywać niedzielne śniadanie. Teraz z błogim uśmiechem poszedł karmić swoją trzodę.

Młoda mama w pokoju obok czyta dziecku książkę o świecie. Dziewczynka jest zdumiona, że świat jest duży i aż błyszczą się jej oczy.

04.11.2014
by Tkin

Pęknięcie Rzeczywistości

Kiedy otworzyłem oczy to wszystko wyglądało tak jak wcześniej, było tylko trochę przesunięte w czasie i może w przestrzeni. Pojawiło się pęknięcie w rzeczywistości a przez tę lukę przeświecał jakby skrawek świata, który nie istniał. Próbowałem się schylić żeby móc chwycić w ręce ten strzęp innego wymiaru. Jednak on mi umykał, nie potrafiłem ponownie zanurzyć się w nim. Świat podzielony na części, serwowany w odcinkach. Najciekawiej jest zawsze kiedy niespodziewanie ktoś dotyka. Dotyk zakreśla granice. Później jest długa pauza i znowu zgrzytami zębami. Nigdy nie jest tak jak być powinno być, a kiedy jest, to nas już nie ma. Ona leży obok. Widzę tylko nagie plecy, reszta jest ukryta. Nie śpi spokojnie, mówi coś. Jednak nie rozumiem tego. Przykładam głowę do jej ust żeby lepiej słyszeć. Ona budzi się. Pyta co się stało. Jest przerażona? Powoli zamykamy się na świat. Odgradzamy się, stawiamy zapory. A ona znowu zasypia. Podchodzę do komputera i nawiązuję kontakt z innymi wirtualnymi istotami, których nigdy nie widziałem i nie zobaczę. Wymieniamy się poglądami, stawiamy tezy, argumentujemy, nasze wnętrzności pełne są słów, i trawimy to wszystko a następnie wydalamy. Wirtualne mary nie pomagają zwalczyć nostalgii, która falami zalewa mózg i jest przyczyną postępującego paraliżu. Substytuty kontaktów międzyludzkich, działają jak gumy nikotynowe, które nieudolne naśladują papierosy. Kontakty fizyczne powoli zastępujemy podglądaniem sąsiadów. Później następuje kontakt naszych rąk z wysuszonymi genitaliami. Otwieram okno i zapalam papierosa, ale robię to ostrożnie, żeby jej nie zbudzić. Spoglądam w noc i wiem że muszę to zakończyć. Niszczę kolejną osobę, która nabrała się na moje smutne oczy i drżące dłonie. Za oknem hałasuje młodzież odurzona zbyt wielką ilością doznań. Kładę się do łóżka obok niej. Leży skulona, przybrała postać embrionalną, żeby zajmować jak najmniej miejsca, żeby za bardzo nie przeszkadzać a dłonie zaciska w pięści. Sen nie przynosi ukojenia, wyczuwam napięcie, jakby cały czas walczyła. Dotykam pleców, a one dygoczą.

04.11.2014
by Tkin